środa, listopada 08, 2017

Ja ofiara, Ty mój HEJTER.

Ja ofiara, Ty mój HEJTER.


Za poruszenie tego tematu zabierałem się bardzo długo. Mam jakieś dziwne wrażenie, że to jeden z najbardziej osobistych tematów o jakich napiszę na tym blogu.

Jak dobrze wiecie uwielbiam obserwować ludzi i świat 👀. W ostatnim czasie dużo pracuje i spotykam masę różnych osób. Łączy nas często tylko uściśnięcie dłoni i krótka rozmowa, ale mimo tego lubię po tych spotkaniach wyciągać wnioski.

Żyjemy w czasach idealnej kreacji wizerunku, nie tylko w świecie showbiznesu, ale też codziennego „normalnego” życia. Ciężko czasami się połapać co jest kreacją, co maską, a co prawdą.  Podczas wielu spotkań doświadczam tego. To trochę tak jak na pierwszej randce, gdzie staramy się pokazać z jak najlepszej strony. Ekskluzywne mieszkanie kolegi, które ma udawać nasz apartament, droga fura wynajęta na kilka godzin, nowy Iphone który możemy położyć na stole podczas pierwszego spotkania. Kto nie lubi poszpanować niech pierwszy rzuci kamieniem.

Od 2 lat staram się zburzyć w sobie potrzebę takiego zachowania. Zapytacie czy to dobrze? Sam sobie zadawałem to pytanie. Odpowiem Wam z perspektywy dwóch lat doświadczeń - to wiele ułatwia. Gra pozorów po jakimś czasie staję się tak realna, że sami w nią wierzymy. Aby nie żyć w kłamstwie, należy zrozumieć tę grę pozorów. Musimy najpierw spojrzeć na siebie z odpowiedniego dystansu. Przypomnieć sobie każdą sytuację, w której tylko w połowie byliśmy sobą. Gdy zależało nam na tym, aby kogoś zdobyć lub zrobić z kimś interes czy cokolwiek uzyskać. Zobaczcie ile w tym wszystkim presji, stresu by wszystko było uszyte na miarę.

Na swoim przykładzie, zauważyłem, że jestem w stanie zmienić ton głosu, styl gestykulacji nawet zachowania podczas pierwszego spotkania z kimś, przy kim nie czuję się pewny gruntu. Postanowiłem to zmienić i poeksperymentować🔬😏.  Często kiedy kogoś poznawałem starałem się dorównać do jego poziomu (zniżyć, a czasem nawet przebić). Dzisiaj staram się być sobą. Kiedy myślę, że ktoś się myli, jasno to komunikuje i chętnie wchodzę w dyskusję argumentując swoje zdanie. Nie chcę zgadzać się z czymś co z góry zakładam, że jest błędne. Przez takie podejście popełniłem masę błędów w życiu. Dzisiaj uważam, że ukrywanie tego przed sobą samym jest najgłupszą rzeczą jaką możemy zrobić. Bo jeśli nie poznamy prawdy o sobie, nie przyznamy się do tego, że coś poszło nie tak, nigdy nie będziemy mogli wyciągnąć wniosków i czegoś nowego się nauczyć. Świadomość tych błędów, poznanie ich podstaw, autokrytyka i analiza swoich zachować poszerza nasze postrzeganie świata i jednocześnie staję się naszym DOŚWIADCZENIEM. Popełniony błąd lub nieudany eksperyment nie jest doświadczeniem, dopóki nie mamy jego świadomości(!) i nie wyciągniemy wniosków. Jeśli spychamy to na drugi plan lub zapominamy o tym co poszło nie tak, nigdy nie nauczymy się niczego...

Dzisiaj nawet na pierwszym spotkaniu zapytany o swoje doświadczenie w danej sprawie lubię dzielić się wnioskami opartymi na popełnionych błędach i nie uważam, że muszę je ukrywać by nie wyjść na głupka. Ta szczerość procentuje i powoduje, że siłą rzeczy łatwiej nam nawiązać relację opartą na prawdzie a nie iluzji🔮 siebie samego, w którą po jakimś czasie sami uwierzymy.

Przeczytałem dużo książek motywacyjnych, w których porusza się temat tworzenia idealnej gry pozorów. Mówienia w określony sposób, gestykulacji i innych rzeczy podprogowo wpływających na świadomość naszego partnera w dyskusji. Mało tego widziałem milion poradników, które mówią jaki jest idealny strój czy zapach. Znalazły się nawet takie książki gdzieś ktoś polecał używanie feromonów😅. Żeby nie wypaść z obiegu musimy tworzyć idealny scenariusz w Teatrze zwanym "Moje Życie". Napiszę teraz coś kontrowersyjnego, za co pewnie całe morze idealnych strategów mnie skrytykuje. To wszystko fikcja. Pomyślcie szerzej. Skoro większość ludzi np. w biznesie, przechodzi te same szkolenia, czyta te same książki, stosuje ten sam schemat, to jaki ma to sens. Odkąd mocno przeanalizowałem swoje zachowania i postanowiłem je zmieniać (w bardzo naturalnym dla mojej głowy trybie😜) zauważyłem, że nie ulegam tego rodzaju grze pozorów. Nie interesuje mnie kto czym przyjechał, jaki ma zegarek, w co jest ubrany. Interesuje mnie to co mówi i co ma mi do przekazania. To tak jakbym zyskał 6 zmysł i wchodząc do sklepu ze słodyczami, widząc opakowanie na półce, wiedział co jest w środku i z góry miał świadomość czy będzie mi smakowało czy nie. To wielkie uproszczenie i zdaje sobie z tego sprawę, ale odporność na manipulację wzrasta wraz z opadaniem potrzeby manipulacji. Łatwiej mi oszacować czy dane informację są prawdziwe czy też sztucznie wygenerowane i podkręcone na potrzeby autoprezentacji.


Autokrytyka, bez presji i złych emocji


Teraz coś o sobie.
Wiele lat i ja uległem magii iluzji tworzenia swojej osobowości na zewnątrz. Nie powiem, że kłamałem ale często mocno dopisywałem nowe fakty do prawdziwych wydarzeń. Zaczęło mi to w pewnym momencie przeszkadzać, ponieważ potem chciałem sztucznie sprostać temu co przedstawiłem komuś. Wpadałem w jakąś dziwną pętle gdzie sam na sobie wymuszałem proces poświadczenia czynami słów, które zadeklarowałem. No czyste szaleństwo. Zdałem sobie sprawę jak bardzo jest to chaotyczne, niedbałe i nierozsądne. Mały przykład, totalnie wymyślonej sytuacji. Jeśli powiemy komuś „w zeszłym miesiącu wziąłem udział w biegu długodystansowym i udało mi się ukończyć trasę 15 km”, nie mówiąc o tym że cała trasa miała 30 km - jesteśmy tylko w połowie uczciwi przez co pokazujemy się kimś lepszym niż jesteśmy. Dlaczego? Bo sugerujemy, że rozpoczęliśmy na linii startu i ukończyliśmy na linii mety, a jak się okazuje, ta meta była dużo dalej.

Autokrytyka nie jest procesem bolesnym, a przyznawanie się do własnych błędów, przed sobą, nie jest niczym co umniejsza nam w naszych własnych oczach... dopóki nie traktujemy tego jak niewybaczalny problem. Ludzie nie mają problemu jeśli Wy go nie macie. Jeśli podejdziecie z dystansem do siebie, to nawet jeśli ktoś będzie chciał Was skrytykować, usłyszy od Was wiem o tym, przemyślałem to. Temat się zakończy, bo po co pouczać nauczyciela? 😎 Nie bójcie się krytykować siebie i siebie chwalić! To podstawa do tego aby nie ulegać manipulacji i nie mieć zapędów do upiększania rzeczywistości. Mówcie jak jest i jak chcecie żeby było. Podpierajcie się własnym doświadczeniem. Wtedy rozsądni ludzie szybciej uwierzą, że warto Wam zaufać i pomóc w tej drodze. Czasu mamy wystarczająco dużo, aby wprowadzić zmiany, a jedyne na co nie mamy czasu to na marnowanie kolejnych cennych dni, miesięcy i lat na budowanie fikcji, opartej jedynie na wyobrażeniu samego siebie, a nie na twardych faktach i argumentach.

Lubię porównywać różne aktywności życiowe do sportu i zrobię to również tym razem.
Dobry Trener i dobry Zawodnik to taki, który po przegranej walce nie ucieka przed odpowiedzialnością za porażkę tylko bierze ją na przysłowiową klatę. Zdaje sobie sprawę z tego, że porażka, tak jak błędy popełnione w walce, są integralną częścią tej pracy. Jeśli Trener po każdej porażce będzie mówił „jesteś doskonały perfekcyjny to wszyscy cię oszukali i to ich wina”, niczego nie zmieni w okresie przygotowań. Jeśli Zawodnik uzna, że tego dnia znowu wszystko było przeciwko niemu, dlatego przegrał, nigdy nie zrozumie gdzie popełnia błąd🏆

Autokrytyka samego siebie jest podstawą, musimy czytać grę taką jaka jest, a nie taką jaką całe życie myśleliśmy, że będzie. Kiedy się rodzimy też nie wiemy o tym, że stawiając pierwszy krok możemy się przewrócić i rozbić głowę. Czy kiedy się wywrócimy zwalamy winę na to, że ktoś nie sprzątnął zabawki, o którą się przewróciliśmy? Lepiej zrozumieć zdarzenie i następnym razem patrzeć pod nogi. Teraz ktoś zostawił zabawkę, w przyszłości może podłoży kłodę.
Kiedyś przeczytałem słowa jednego z trenerów boksu, które zainspirowały mnie do przemyśleń w tym temacie. Nie będę cytował ich dokładnie tylko przekaże Wam sens. Jeśli mój zawodnik ma predyspozycje do bycia mistrzem świata, musi też zdawać sobie sprawę z tego, że może upaść, a to czy wstanie nie zależy ode mnie. Gdy upadnie podam mu dłoń, ale sam również musi chcieć ją złapać i wstać. Nie można wychować mistrza świata chroniąc go całe życie przed upadkiem i łapiąc tuż nad ziemią żeby się nie potłukł. Jeśli naprawdę ma charakter wstanie po każdym upadku, zrozumie dlaczego upadł.


Do dzieła moi drodzy💪 Autokrytyka, jeśli jest konstruktywna i z ciut przymróżeniem oka, zawsze jest właściwą drogą do budowania własnego doświadczenia. Tego nie da się kupić za żadne pieniądze💸 Teatr iluzji zostawmy ludziom, którzy nie mają wystarczająco dużo do powiedzenia o sobie, swoim życiu, pracy czy pasji, by zainteresować Nas swoim prawdziwym JA. 

Wszystkiego dobrego💕 wierze w Was, wierze w siebie i trzymam za nas kciuki.


Copyright © 2016 Xmysli , Blogger