sobota, września 23, 2017

Co u mnie? muzyka, Justin Bieber, One Republic, Santorini i nowy singiel

Co u mnie? muzyka, Justin Bieber, One Republic, Santorini i nowy singiel


Ostatnio sporo się dzieje. Nie nadążam z pisaniem o tym, ani z wrzucaniem wszystkiego na Instagram. Dlatego postanowiłem, że ten wpis będzie inny niż pozostałe. Postaram się streścić ostatnie miesiące i przedstawić Wam jak prezentować się będą nowości z mojej strony.

W ostatnim czasie, zaśpiewałem piosenkę zespołu Steppenwolf „Born to be wild” specjalnie na potrzeby reklamy piwa Książęce. Jeśli chcecie zobaczyć jak wyszło wbijajcie na: 
Kawałek na tyle dobrze się sprawdził w samej reklamie, że został uznany z jedną z najlepszych wersji coverowych tej piosenki. Dlatego doczeka się Live Session Video. Premiera już niedługo. Nagrywaliśmy obraz w kapitalnym miejscu, z którym związane jest mnóstwo planów. 

Poniżej kilka zdjęć.

W tym samym miejscu nagraliśmy video do specjalnej wersji kawałka „Ogień i Lód” - premiera również całkiem niedługo. Kawałek został nagrany praktycznie od nowa. Aranżacja powstała we współpracy z jednym z najlepszych producentów muzycznych w naszym kraju, a mianowicie z Marcinem Borsem. Możecie go znać z produkcji dla takich artystów jak Hey, Mrozu (ZEW), Monika Brodka (Granda), Luxtorpeda, Nosowska czy Hurt. „Ogień i Lód” nabrał zupełnie nowego wyrazu. Jest organiczny, mocny w muzycznej wymowie, a jednocześnie przenosi moją twórczość w zupełnie nowe rewiry.


W głowach kilku osób urodził się też całkiem niedawno PLAN.

Na samym początku wydawał się mało realny, ale z każdym dniem nabierał kształtu. O czym mówię? Póki co to tajemnica, ale zdradzę Wam kilka wskazówek. Zadaliśmy sobie pytanie a co jeśli by wypuścić przed solowym albumem, coś jeszcze innego w formie cyfrowej. Jak wiecie spędzam dużo czasu na pisaniu piosenek dla innych wykonawców, ale też zwyczajnie na pracy z innymi Songwriterami. Podczas jednej z takich sesji miałem okazje popracować z pewną osobą, z którą "przelot muzyczny" złapałem w przeciągu 2-óch minut. Zrobiliśmy jedną piosenkę, potem drugą w ekspresowym tempie. Musieliśmy zaprezentować je przed 8 osobową ekipą z francuskiego Canal+.
Uznaliśmy, któregoś dnia, że takiej współpracy nie możemy rozmieniać na drobne i musimy nagrać razem więcej. Co śmieszniejsze, to zderzenie dwóch światów, ale jednocześnie totalna jednolitość w podejściu do emocji w muzyce. Dlatego jeśli nic się nie zmieni, poczęstuje Was projektem, duetowym, którego jeszcze w Polsce nie było. Dostaniecie mnóstwo fantastycznej muzyki i będziecie mogli mnie posłuchać w ramach totalnie WOLNEGO projektu. Zapytacie dlaczego napisałem wolnego? Ponieważ będzie to absolutnie niczym nie zmącona wizja, której głównym celem jest muzyka, muzyka i tylko muzyka. Wszystko wskazuje na to, że doczekacie się też kilku materiałów video z tego projektu i to jeszcze w tym roku.


W październiku czeka mnie wielka wyprawa.

To będzie jeden z najważniejszych wyjazdów w moim życiu. Udaje się na Black Rock Camp na Santorini. Jeden z najbardziej prestiżowych i uznanych Songwriting-Camp na świecie. Setki a może i tysiące twórców z całego świata marzy aby znaleźć się w tym miejscu.
Dostałem swoją szansę i mam nadzieje sprostać wyzwaniu💪 Gdzieś pod tym akapitem znajdziecie kilka zdjęć z miejsca gdzie odbędzie się to wydarzenie, jak również załączam Wam klip Justina Bibera ♫Company , który został nagrany podczas tworzenia jego najnowszej płyty właśnie w tym miejscu.




To olbrzymie wyzwanie, konfrontacja z najlepszymi producentami na świecie. Prawie tydzień intensywnej twórczej pracy, a co najważniejsze, olbrzymi krok do przodu w mojej muzycznej karierze. Nie sposób opisać co czuję. Z jednej strony jestem zestresowany, z drugiej naładowany adrenaliną, by dać z siebie wszystko. Oczywiście będziecie tam ze mną, bo mam zamiar zrobić z tego wydarzenia dużą relację. Zabieram ze sobą GoPro📹 i wrzucę zmontowany materiał w kilku częściach.

W listopadzie nie zatrzymuje się ani na chwilę i ruszam na Songwriting-Camp do Budapesztu. Rozgrzany po Santorini, będę miał okazje tworzyć z kilkoma producentami i autorami z całej Europy. To pierwsze tego rodzaju wydarzeniu w tamtym regionie. Świetna inicjatywa, doskonali ludzie. Z częścią z nich miałem okazję poznać się w studiach w innych częściach Europy w poprzednich latach. Sam nie mogę się doczekać co się wydarzy. Z tego wyjazdu również uraczę Was stosownym materiałem.

W grudniu to my jako twórcy z Polski, przywitamy naszych przyjaciół z całego świata w Warszawie, na kolejnym Songwriting-Camp. To będzie chyba największe wydarzenie w naszym kraju do tej pory. Dużo moich przyjaciół autorów/wykonawców z Polski, potwierdziło już swój udział. To będzie wyjątkowy czas z wyjątkowymi ludźmi, w fantastycznej muzycznej, rodzinnej atmosferze.

Jakiś czas temu premiery doczekał się kawałek Michała Szyca „Kochać jeszcze raz” jeśli nie widzieliście klipu to polecam sprawdzić ♫klik . To kawałek, który miałem okazje współtworzyć, mocno zaangażować się w tekst oraz melodię. Jestem bardzo zadowolony z efektu finalnego i już mogę Wam powiedzieć, że to nie ostatni kawałek mojego współautorstwa, który usłyszycie w tym roku. Jeszcze minimum jeden, a może nawet dwa.
Jeden z kawałków, który napisałem jest singlem artystki dla mnie kultowej, zresztą niezaprzeczalnie legendy polskiej sceny muzycznej. Już niedługo dowiecie się o kim mówię.

Teraz ostatnia rzecz. Robię wszystko, co w mojej mocy, by już niedługo poczęstować Was nowym singlem. Na chwilę obecną nie potrafimy wybrać spośród 4 utworów. Każdy jest na swój sposób wyjątkowy, każdy ma bardzo mocny przekaz i jest wyrazisty. Nie zliczę godzin, które spędziłem przed komputerem w studiach, aby dopracować wszystko w najmniejszym szczególe. Zawsze zależało mi na najwyżej jakości tego co Wam daje, ale teraz zależy mi podwójnie mocno.  Jeden kawałek to mój cichy faworyt, a powstał w Berlinie podczas ostatniego mojego wyjazdu do moich przyjaciół Netty i Ariego.

Chciałem podsumować okres od stycznia 2017 roku. To był dla mnie czas największej ilości zmian i przygód w muzycznym życiu. Wiele się nauczyłem, jeszcze więcej udało mi się zrobić. Długo czekałem, aby być w tym miejscu, w którym jestem teraz. Kawałek „Nudzę się” do dzisiaj gości na antenach wielu stacji radiowych, „Ogień I Lód” zapewnił mi najwyższe miejsce spośród moich singli na listach przebojów, ale również na samym zestawieniu AirPlays. To był dobry rok, a zakończy się, mam wielka nadzieję, moim nowym singlem. Będzie to fantastyczny projekt, z jeszcze bardziej fantastyczną artystką, dwoma singlami, które napisałem dla innych wykonawców. W tajemnicy powiem Wam, że nawiązałem również współpracę z fantastycznymi ludźmi, z którymi w niedługim czasie stworzę osobny projekt biznesowy związany nie tylko z muzyką ale z wieloma innymi strefami artystycznymi.

To nie wszystko co dzieję się teraz.
Jest mnóstwo rzeczy, o których jeszcze nie mogę mówić czy napisać. Ale jeśli ten post Wam się spodoba to obiecuje, że niedługo napiszę drugą część. Na sam koniec chciałem podziękować WAM wszystkim za to, że jesteście ze mną w tej muzycznej podróży. Wtedy kiedy jest pod górkę i kiedy jest z górki, chociaż nie wiele osób na to stawiało daliście słowo i dotrzymaliście go! JESTEŚCIE! To jest najważniejsze. Zawsze robiłem to dla siebie, ale też dla Was. Cieszę się, że nic nie stanęło nam nigdy na tej drodze.

poniedziałek, września 11, 2017

Cierpliwy i kamień ugotuje

Cierpliwy i kamień ugotuje



♫ kawałek https://www.youtube.com/watch?v=dUljIdTlk5U ♫


Od długiego czasu staram się poukładać dobry balans między „chcę tego teraz” ← → „mogę mieć to teraz”. Jestem z urzędu i wychowania mocno ambitnym człowiekiem, a przez to od małego mocno niecierpliwym. Minęło wiele lat od momentu, kiedy zdałem sobie sprawę, że muzyka, sztuka, kreatywna strona życia, to moje powołanie. Każdego dnia od tamtej chwili, staram się uczyć cierpliwości.
Wiele razy miałem odczucie „staram się tak bardzo, tak bardzo tego chcę, że muszę to dostać teraz bo zwariuje”. I tutaj pojawia się problem. Cierpliwość to cecha, którą nabywa się latami.

Doskonale pamiętam każdy moment, w którym stawałem się niecierpliwy, a to popychało mnie do zachowań totalnie nie rozsądnych. Takich, które potrafiły w przeciągu dwóch tygodni przekreślić, dwa lata pracy. Niestety balansowanie na tej linie nie jest łatwe. Każdy powiew wiatru, brak zdeterminowanego, czasami nawet mechanicznego działania, przynosi bardzo złe efekty. Ostatnio ważna dla mnie osoba zapytała mnie co myślisz, będzie coś z tego? Chodziło aspekt zawodowy. Odpowiedziałem, Nie wiem i nikt nie wie tego ile minie czasu nim się uda i czy w ogóle się uda. Ale wiem jedno, warto robić „swoje” dopóki czujesz, że jest to coś, co jest Twoim powołaniem.
Atencja przyjdzie z czasem, jeśli będziesz robić swoją robotę najlepiej jak potrafisz.

Często zdarza mi się porównywać różne zawody, dziedziny i elementy życia do boksu, czy ogólnie do sztuk walki czy sportu. Powołam się na kilka fragmentów

Na pierwszy front Bruce Lee:

„Nie oba­wiam się ko­goś, kto tre­nuje 10 000 kop­nięć, ale te­go, który 10 000 ra­zy tre­nował jed­no kopnięcie.”

Idąc za tymi słowami i przekładając je na życie, nauczyłem się robić swoje. Moim „jednym kopnięciem” jest muzyka. Skupiam się na niej każdego dnia, staram się cierpliwie pracować, każdego dnia przekraczać swoje granice. Szlifować swój warsztat wykonawczy, kompozytorski: pewnego rodzaju świadomość muzyki. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę z tego, że ten trening odbywa się w ciszy, gdzie nie ma nikogo kto może ci podpowiedzieć czy zachęcić. Właśnie dlatego jest to tak trudne.

Cytując kolejnego guru. Mike Tyson zapytany skąd jego miłość do hodowania gołębi odpowiedział:

„Ptaki te mnie uspokajają. Kiedy jestem przy nich, czuję się bezpiecznie, u siebie.”

Dokładnie tego samego potrzebowałem. Nie chodzi mi o hodowlę ptaków :) tylko takiego miejsca gdzie czuję się bezpieczny, gdzie czuję się u siebie. Długo szukałem i znalazłem takie miejsce, które zawsze działa na mnie kojąco i pozwala mi spojrzeć z zupełnie innej perspektywy na życie czy moją pasje. To bardzo ważne aby ucząc się cierpliwości być w tej nauce spokojnym i cierpliwym.
Paradoks prawda ?

W tym momencie pojawi się cytaty kolejnego sportowca, którego karierę śledzę od dawna. Conor McGregor:

„Nie ma czegoś takiego jak talent – jest ciężka praca. To jest obsesja. Talent nie istnieje – wszyscy jesteśmy równi jako ludzie. Możesz być kim zechcesz, jeśli tylko poświęcisz temu czas. Możesz sięgnąć szczytu – to proste. Nie jestem utalentowany, mam obsesje.”

Mocno analizowałem słowa Irlandczyka, który wszystko co wyobraził sobie najpierw w głowie potem przełożył na działanie i przekuł na sukces. Nie wiem czy wiecie, ale ten facet któregoś dnia rzucił swoją pracę jako hydraulik i przeszedł na zasiłek dla bezrobotnych. Trenował każdego dnia mocniej i cierpliwej niż ktokolwiek. Mimo tego, że jego rodzice byli zawiedzeni tym, że ich dorosły syn nie myśli o swoim życiu zawodowym poważnie, obiecał im że w wieku 25 lat będzie MILIONEREM.

Dziś Conor McGregor jest jednym z najlepszych zawodników sportów walki jakiego nosiła ziemia. Gaża za jego ostatnio walkę z niepokonanym mistrzem świata w boksie Floydem Mayweatherem, to jak podają źródła, 75 milionów dolarów. Obejrzałem większość filmów dokumentalnych  na jego temat, analizowałem wywiady. Powiem Wam jedno, nie lubię Pseudo Mentorów którzy mówią „ jak odnieść sukces”. Lubię takich ludzi, którzy pokazują swoją pracą, że da się osiągnąć wszystko, a dopiero potem przekazują ci niezbędną wiedzę, dając wskazówki.  Taki jest Conor, i chociaż jego historia jest tylko jego własną,  i nie każdy może ją powtórzyć, to może inspirować, otwierać głowę. Cechą, która pojawia się w jego wypowiedziach jest cierpliwość i obsesja na punkcie zdeterminowanego wykonywania zadań.

Wracając do swojego życia.
Wiem, że wstając każdego dnia muszę dać z siebie 100%. Czasami nadal oczekuje, że świat zwróci mi te 100% w przeciągu chwili. Jednak coraz częściej już wiem, że na ten moment gdy świat odda mi energię muszę pracować czasami dłużej niż zakładałem. Akceptuje to. Uczę się pokory i cierpliwości do własnej pasji. Muzyka wiele mnie uczy, pokazuje mi gdzie są moje granice, jak powinienem się z nią obchodzić. Odkąd nauczyłem się myśleć, że nic samo nie przyjdzie, a na najlepsze nie tyle co trzeba czekać tylko pracować, idzie wszystko dokładnie tak jak chcę. Każdy ma swoją drogę, jedni idą szybko, drudzy wolniej najważniejsze to by nie poddać się po drodze z powodu braku cierpliwości.
Mam wiele w tej kwestii do zrobienia dlatego przy poniedziałku :) mam zamiar zrobić kolejny krok by testować swoje granice. Trzymajcie kciuki.

Zostawcie ślad po sobie i napiszcie czy zderzacie się z takimi emocjami, co robicie by radzić sobie z brakiem cierpliwości.

piątek, września 08, 2017

Czas polowania - jak nie stać się zwierzyną?

Czas polowania - jak nie stać się zwierzyną?


Na starcie tego posta uprzedzę, że to nie będzie delikatne :)

♫ kawałek https://www.youtube.com/watch?v=2kJMH916DS4



Czy zastanawialiście się kiedyś jak wielki wpływ wywiera na Was środowisko? Mówiąc środowisko mam na myśli ludzi w najbliższym otoczeniu, ale też to w czym tkwimy zawodowo.

Wielokrotnie spotykałem w swoim życiu „twardzieli”, którzy twierdzili, że znają receptę na sukces, życie, związki i generalnie znali odpowiedź na wszystkie pytania. Poznałem też Tych, którzy szukali właśnie takich ludzi, którzy tę receptę im dadzą. Osobna grupa to ludzie, którzy w bezpośredniej linii ewolucji, pochodzą o grupy szukających. To oni słysząc o recepcie postanawiali, w momencie kiedy ktoś im ją dał, nie robić już nic, bo przecież poznali odpowiedź i teraz wszystko wydarzy się samo.

No właśnie, tutaj zaczyna się zabawa. Dlaczego poruszam ten temat? Bo ja sam przez lata nie zdawałem sobie sprawy jak wielki wpływ na nasze życie ma słowo, obraz czy zaangażowanie w treści przedstawiane przez  „toksyczne jednostki alfa”. Kiedy zdałem sobie sprawę z tego jak to działa na mnie samego niestety było już często za późno by posprzątać bałagan, lub zwyczajnie „wyzdrowieć" po przyjęciu magicznego Leku Na Wszystko, na który pozwoliłem sobie wypisać tutaj receptę. Jestem bacznym obserwatorem, który dziś unika toksycznych jednostek lepiej niż ktokolwiek kogo znam.
Na pewno nie raz czuliście się zwyczajnie oszukani. Przyjaciel, który mówił jak masz żyć, chłopak, który zawsze wiedział lepiej, dziewczyna która znała Ciebie bardziej niż ty sam, a za jakiś czas, chaos, dziwne sytuacje, brak zrozumienia nie mówiąc o takich podstawach jak dialog. Niestety jednostki toksyczne mają jedną rzecz wspólną. W momencie, w którym Wasza głowa się buntuje, ciało wypiera tę energię, zdają sobie sprawę, że przychodzi koniec okresu manipulacji. Wtedy stają się natarczywi, nerwowi. Na siłę, jeszcze mocniej przekonują do swoich racji na sam koniec znikają obwiniając Was za wszystko.
Brzmi znajomo? No właśnie.

Jako człowiek zbyt empatyczny zderzałem się z takimi ludźmi przez całe lata. Wiem co działa w moim przypadku nie wiem czy zadziała w waszym... No właśnie, nie znam recepty uniwersalnej :) Mówię to wprost, że moje lekarstwo jest skuteczne, ale trudne w użyciu. Chcę podzielić się spostrzeżeniami i odczuciami, zwrócić uwagą na temat i zaalarmować a nie dać Wam gotowy plan.


Jak nie dać sobie wejść na głowę?


Podstawa to nie przywiązywać się do ludzi, którzy niosą za sobą niejasną energię. Nie raz czujecie coś dziwnego, ale usypiacie to przeczucie bojąc się samotności, odrzucenia, utraty szansy na miłość, zarobek czy rozwój. Stajecie się zwierzyną. Cokolwiek to nie jest, jeśli czujecie w sobie, że coś ewidentnie się nie zgadza, nie myślcie, za dużo nie analizujcie. Nie przekonujcie siebie, że warto. Wasza głowa i serce dobrze wiedzą czego Wam potrzeba. Jeśli sami będziecie się przekonywać do tego, że jednak "no, może spróbuje", przeważnie zakończy się to tragedią. Nauczyłem się jasno określać swoje potrzeby i zaznaczać swój teren w każdej nowej relacji od ostatnich 2 lat. Jeśli ja chcę zasłużyć na czyjąś uwagę i zaufanie, chce by ktoś zasłużył na moje. Czy to coś złego? Pewnie wiele osób powie, "a gdzie w tym wszystkim jest to serce, o którym piszesz? Gdzie emocje?"  No właśnie - moje serce jest bezpieczne :) Jest mi wdzięczne, że nareszcie o nie dbam, słucham go bardzo dokładnie i wyciągam wnioski.
Musicie zdać sobie sprawę, że część osób podświadomie karmi się energią i zaangażowaniem innych. Jest przyzwyczajona do brania, ale nie do tego by dać cokolwiek. Chcą mówić ale absolutnie nie chcą słuchać. Chcą pouczać sami robiąc wszystko, by nie uczyć się niczego. Tak, tacy ludzie istnieją i wbijcie sobie to do głowy :) - szybciej niż ja sobie to wbiłem. Zaoszczędzicie dużo czasu. Wyłączając w sobie strach, będziecie w stanie usłyszeć Wasz głos podświadomości, instynkt. Każdy człowiek ma wolę przetrwania i to właśnie jest jakiś element instynktu. Odwołajcie się do niego w momencie, w którym czujecie na starcie, że coś nie gra. On do Was krzyczy NIE IDŹ W TĘ STRONĘ :) wystarczy chcieć go usłyszeć i nie przekonywać siebie na siłę, że warto, bo zwyczajnie czujecie strach. Nie ma czego się bać! Tak naprawdę to wszystko są wypracowane schematy myślenia. Zaakceptujcie swoje lęki, przyznajcie się do nich przed sobą samym. Będzie Wam dużo łatwiej zrozumieć to kim tak naprawdę jesteście.

Jeśli jesteś nadwrażliwy/nadwrażliwa to nie musisz mieć jak w piosence „Leszek Żukowski” Comy „gdzie nadwrażliwość jest jak bilet w jedną stronę stąd”. Tak się nie wydarzy jeśli mocniej o siebie zadbasz, wyciszysz swoje lęki i posłuchasz głosu w środku, który zawsze będzie chciał Cię ochronić.

Generalnie chciałbym napisać coś bardzo wprost. Nie wiem czy kogoś przekonam? W sumie absolutnie mi na tym nie zależy. Powiem Wam w jaki sposób finalnie poradziłem sobie z problem „toksycznych jednostek alfa” wiedzących wszystko najlepiej.
Wróciłem pamięcią do każdej sytuacji, w której w życiu dałem z siebie wszystko nie dostając nic w zamian. Przeanalizowałem punkt po punkcie, zachowania, sytuacje, swoje odruchy, uczucia które towarzyszyły mi w tych na pozór, dobrych i złych chwilach. Dzięki temu znalazłem elementy wspólne tego rodzaju osobowości. Jednym z tych elementów jest brak poszanowania przestrzeni życiowej. Słowo „proszę” zamienia się w słowa „czy mógłbyś?”, a potem kolejno, „weź, zrób…”, kończąc na „ aha ok, no myślałem, że dla mnie to zrobisz”.
Brzmi znajomo? No właśnie!
Jeśli dostrzeżecie takie zmiany reagujcie, nie agresywnie, ale asertywnie jasno zaznaczając siebie. Jeśli to wypadek przy pracy, usłyszycie przepraszam a potem sytuacja nie wróci, a jeśli napotkacie FOCH... Cóż, jeśli ktoś tak samo mocno szanuje Was jak Wy kogoś, wróci za jakiś czas z refleksją, jeśli nie to lepiej teraz niż później.

Pamiętajcie, że nic nie jest nie do przejścia. Zrobić i zrozumieć można wszystko. Nie ma jednej recepty na życie. Każdy ma swoją drogę i tylko finalnie Wy powinniście decydować o tym czego chcecie. Nikt za Was tej drogi nie przejdzie, więc dlaczego ktoś ma ją wybierać?
Słuchajcie kiedy trzeba słuchać, uczcie się od ludzi, którzy mogą udowodnić Wam, uargumentować swoje poglądy. Wybierajcie drogę przez pryzmat własnych doświadczeń. Co innego zainspirować się kogoś słowami, a co innego pozwalać sobie je narzucać. To, że ktoś przeszedł jakąś drogę powinno być inspiracją, ale w żadnym wypadku nie gotową mapą do ☼krainy szczęścia☼.
Mapę masz w sobie, może nie potrafisz jej jeszcze odczytać. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Ale hej! To Twoja mapa, masz ją na starcie, sam ją napisałeś dla siebie, wcześniej czy później odszyfrujesz wszystkie tajemnice.
Nie daj na siebie zapolować, bo łowców jest dużo. Cieniem zza drzew przypominają wilka, ale jeśli spojrzysz dokładniej i zerkniesz za drzewo okazuje się, że to jedynie nieporadny robaczek, który leży często na plecach i przebiera nogami. Włącz myślenie i swoje serce do gry! Strach to piękne uczucie, które alarmuje i do tego ma służyć. Ale nie pielęgnuj go w sobie, bo ktoś kiedyś na Ciebie zapoluje :)

...jeśli już tego nie zrobił.


Powodzenia Podróżniku i Podróżniczko, muszę uciekać mam jeszcze kilka własnych tajemnic do rozwikłania. Pozdrawiam






czwartek, września 07, 2017

Efekt motyla czyli przebiłem głową mur

Efekt motyla czyli przebiłem głową mur

♫ kawałek https://www.youtube.com/watch?v=GsPq9mzFNGY

Cześć, nie było mnie chwilę wiem :)
Zmieniła się nazwa bloga?  TAK. Wracam po jakimś czasie, bo nadal czuję potrzebę wyrzucania z siebie myśli. Minęło trochę czasu i
 zdarzyło się milion rzeczy. Chciałbym podzielić się Wami tym wszystkim ale w inny sposób, niż w formie krótkiego posta na Instagramie czy FB. Wiem, że dla wielu z Was ten blog był czymś co pomagało odnaleźć jakiś sens, odpowiedzieć sobie na pytania. Zawsze uważałem, że jeśli (w dzisiejszych czasach) ktoś czuję potrzebę poczytania „o czymś”, a nie tylko nastawiania się na usypianie swojej głowy wiecznie kierując swoje myśli ku taniej rozrywce, to warto dzielić się swoimi myślami właśnie z tymi ludźmi.

Bez dwóch zdań ostatnie dwa lata dla mnie, to czas wielkich zmian, trudnych decyzji i pracy ponad moje siły. Pamiętam doskonale okres, w którym moje życie wywierało na mnie taką presję z jaką jeszcze się nie spotkałem. Wyglądało to jakby cały świat chciał mnie zatrzymać. Najpierw problemy emocjonalne, bardzo duże zawirowania życiowe, zawodowe, potem zdrowotne, trudna decyzja o przeprowadzce, zmiana środowiska życia, a w zasadzie rozpad „starego” życia, wyzwania, pytania bez odpowiedzi a wśród nich najważniejsze, „czy mam czas i siłę by spróbować raz jeszcze?”.
Pewnie zastanawiacie się o czym mówię dokładnie? Już spieszę z wyjaśnieniami. Przyszedł moment w moim życiu, w którym na głowę wywróciło się wszystko. To co skrzętnie budowałem latami, okazało się nietrwałe, bardzo niejasne, nieczytelne, nie tylko w sprawach zawodowych ale też prywatnych. Po 3 latach (od momentu, w którym bieguny się odwróciły), gonienia swoich muzycznych marzeń, obudziłem się w sytuacji gdzie nawet najtwardsi ludzie przy mnie uznali, że to koniec i to za dużo na ich głowy. W jednym momencie posypały się fundamenty, potem było już tylko gorzej. Błąd za błędem, decyzje podejmowane w afekcie pod presją czasu, ogólna panika i niekończące się pytania w mojej głowie. Co teraz? Dlaczego? Czy zrobiłem coś źle? W głowie totalny bałagan, brak zorganizowania i tzw. działanie na instynkt.
Pamiętam doskonale, kiedy stałem z kubkiem kawy w centrum Katowic, ze słuchawkami na uszach i czułem się jak ten sam „dzieciak” z czasów studiów na Uniwersytecie Śląskim. Nie wiedziałem dokąd iść, jakie mam cele, czego chcę od siebie i od życia. Z jednej strony czułem przestrzeń, a z drugiej zaciskającą się na sercu pętle, która zabierała mi oddech. Nie potrafiłem zrozumieć dlaczego w jednym momencie, wszystko na co pracowałem przez lata rozpada się. 32 letni, dorosły facet, który zwiedził pół świata, podejmował się różnych wyzwań i często dokonywał rzeczy, o których inni mówili nie da się. Ten sam, który przetrwał niekończącą się samotność, odprowadził na drugą stronę połowę swojej rodziny, stał wryty w jeden punkt i kompletnie nie wiedział kim jest i czego chce. Obserwowałem tłum ludzi przechodzący ulicami i zastanawiałem się czy ktoś z nich jeszcze tak ma, czy ktoś z nich czuję się teraz bezradnym dzieciakiem zamkniętym w ciele dorosłego faceta czy kobiety? Czułem się tak bardzo zażenowany sobą, a jednocześnie bardziej niż kiedykolwiek byłem dla siebie wyrozumiały. Coś jednak mówiło mi, że właśnie ta wyrozumiałość dla siebie jest czymś co mnie zabija. 



Mijały tygodnie miesiące. A ja? No cóż oczywiście ciężko pracowałem, starałem się układać wszystko ale moje decyzje były tak chaotyczne i podejmowane pod wpływem złych emocji, że absolutnie nic się nie zmieniało. Czułem jakbym walił głową w mur. Próbował ratować wszystko i wszystkich dookoła. Przyszedł w końcu dzień, w którym jak pierwszy promień słońca po długiej zimie, przebiła się do mojej głowy jedna myśl "Uspokój, się wycisz emocje, nie masz nic do stracenia zaryzykuj". Zdałem sobie sprawę, że nikogo nie da się zmusić do tego by przy tobie trwał, by coś wyjaśnił, by chciał z tobą czegoś dokonać. Jednak jest jedna rzecz, którą mogę zrobić zmusić lub przekonać siebie, że nic złego się nie dzieje i wstać z emocjonalnych kolan.

Zaczęło się. Najpierw szybka przeprowadzka do Warszawy, miasta, które znałem od lat i w którym, od lat, spędzałem więcej czasu niż w domu. Wiele samotnych wieczorów na balkonie z papierosem w ustach i świeżo zaparzoną kawą o 2 w nocy. Tylko Ja, sam ze sobą bez prawa i możliwości ucieczki przed tym kim jestem. Po wielu dniach przyszło postanowienie, DOSYĆ TERAZ ALBO NIGDY. Mam zamiar nadal szukać swojej drogi, nawet jeśli nikt już jej dla mnie nie widzi, to nie oznacza, że jej nie ma. Pogadałem sam ze sobą, a nie były to łatwe rozmowy. Często kończyły się błąkaniem po mieście w poszukiwaniu inspiracji do życia. Sinusoida emocji od stanów euforii i wiary po totalną czerń przed oczami i brak celu.
Czy szukałem pomocy u ludzi? Pewnie tak, ale coś w środku mówiło mi musisz to przejść sam. Tak się stało, stawiałem pierwsze kroki w nowym życiu. Krok za krokiem każdego dnia stawałem się silniejszy. Oczywiście napotykałem przeciwności, wiele osób na które liczyłem postawiło na mnie krzyżyk, ale powoli znajdowali się też tacy, którzy rozumieli to co mam w głowie, skąd przyszedłem i dokąd zmierzam. Postanowili do mnie dołączyć w tej podróży. 


Po dwóch latach, od tamtych dni pytam siebie czy było warto? Odpowiedź brzmi TAK było warto. Każda decyzja w naszym życiu kreuje nową rzeczywistość. Ta którą podjąłem była słuszna. Chociaż nadal sprzątam bałagan, który zostawiłem po sobie, to wiem, że każdy dzień systematycznie przybliża mnie do celu. Co jest tym celem? To samo co było moim celem przez ostatnie 15 lat. Spełnienie, realizacja siebie i dokonywanie rzeczy niemożliwych w oczach ludzi i moich własnych. Wstałem z kolan i nie mam zamiaru już nigdy wracać na podłogę. 



Chciałem podzielić się z Wami pewnym wnioskiem, na dobry start nowego początku tego bloga. Jeśli wydaje Wam się, że to już koniec, jeśli ludzie mówią Wam, że to już koniec, to pamiętajcie koniec przychodzi wtedy kiedy sami sobie tak powiecie. Jeśli coś w środku Was wewnętrzny głos krzyczy, wstawaj i biegnij to słuchajcie go. Nie na wariata, bez przemyśleń i analizy własnych, a nie cudzych błędów, nie bez refleksji i solidnej pracy nad sobą. Nie z poczucia nienawiści do ludzi i świata, winy czy potrzeby kary dla siebie czy innych. To co Nas otacza jest światem, który tworzymy. Jeśli karmisz bestię nie dziw się, że wcześniej czy później cię zagryzie. Ja przestałem karmić bestię :) No może poza tą która jest we mnie i chce dla mnie dobrze. Polubiłem siebie na nowo.
Codziennie uczę się lubić świat bardziej niż kiedykolwiek, widzieć jeszcze więcej i wchodzić we wszystko na 200%.


Podejmujcie decyzje! Nawet jeśli będą nietrafione to ze spokojem w sercu wyciągajcie wnioski. Tylko Ty sam/Ty sama możesz powiedzieć sobie dość. Nikt nie zabroni Tobie chcieć, pracować nad sobą, na siebie. Nikt nie zabroni Ci wierzyć i mówić uda się. Nikt nie zabierze tego doświadczenia.
Przyjdzie czas, w którym i Ty, z dużym prawdopodobieństwem, odróżnisz rzeczywistość od fikcji, sprawdzone informacje od bełkotu frustratów. Mój czas dopiero nadchodzi i uwierzcie mi na słowo, teraz kiedy go mam, skorzystam z niego. Uzbrojony w swoje doświadczenia dalej będę krzyczał w miejscach, w których szept to za mało.
Cytując mojego idola „Są rzeczy o których trzeba mówić głośno, lub krzyczeć bo nie wypada mówić szeptem”. Odnoszę to słowa do siebie i wiem, że we mnie coś nadal krzyczy, a póki tak jest, każdego dnia mam szansę na to by zrobić coś by poprawić lub naprawić samego siebie.



Trzymajcie się mocno i dajcie znać w komentarzach czy tu jesteście :)




Copyright © 2016 Xmysli , Blogger