sobota, sierpnia 26, 2017

Reklama, czyli wirtualne kolorowanie życia


Muszę przyznać, że do napisania tego wpisu zbierałem się długo. Problem, który chcę poruszyć jest bardzo złożony i doskonale zdaję sobie sprawę, że nie uda mi się go przedstawić w całości podczas jednego wieczoru. 

Dokładnie tydzień temu podczas nocnego spaceru przez Centrum Warszawy zostałem zbombardowany  ogromną liczbą świetlistych, kolorowych reklam, plakatów, oklejonych taksówek i wszystkich innych możliwych nośników reklamy. Słuchając ulubionej muzy, leniwie przechodząc ulicami, wpadła mi do głowy pewna myśl: „Czy to możliwe, aby ktoś wpływał na moją podświadomość, na moje samopoczucie, a finalnie na to, jakiego dokonam wyboru przy zakupie nowego telefonu czy też butów??”. Odpowiedź jest banalnie prosta - oczywiście, że tak :). Czy jest w tym coś złego? I tak, i nie. 



Pamiętam czasy, kiedy cały rynek reklamowy dopiero raczkował w naszym kraju, a produkt musiał bronić się sam swoją jakością, wykonaniem, funkcjonalnością oraz trwałością. W dzisiejszych czasach, w zalewie tandety, bardzo często kupując lub wybierając jakiś produkt, kompletnie nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jest on totalnym bublem. Dlaczego mimo to sięgamy po takie produkty ? Przyczyn jest pewnie wiele. Nie będę silił się na wywody rodem z kierunków psychologii reklamy, ale chciałbym się z Wami podzielić tym, co sam myślę.


Po konkretne produkty sięgamy bardzo często podświadomie, wiedzeni trendem, modą lub reklamą, która zakorzeniła w naszym umyśle informację, że właśnie tego potrzebujemy i jest to najlepszy możliwy wybór. Niczym na twardym dysku, tak w naszym mózgu, ktoś zapisuje plik z informacją „kup mnie, przecież wszyscy mnie chcą”. Teoria tzw. „owczego pędu” funkcjonuje w tak wielu dziedzinach życia i biznesu, że ciężko opisać każdą. Sami zadajcie sobie pytanie i uczciwie odpowiedzcie. Czy zdarzyło Wam się kupić coś lub chcieć czegoś tylko dlatego, że ktoś inny to ma? Jestem przekonany, że 90% z Was odpowie: „Tak”.

Teraz pójdźmy krok dalej. Czy zdarzyło Wam się po zakupie tego produktu zapomnieć o nim za tydzień, za miesiąc? :) No właśnie. Być może padliście ofiarą „owczego pędu”. Idę tam, gdzie inni idą, kupię to, co inni kupują, zrobię to, co inni…

Niestety kochani, nie zawsze podążając za masami, natykamy się na coś dobrego. Nie dajcie się zwieść nie tylko przy następnej wizycie w markecie, ale głównie w życiu. To, że inni idą w jakąś stronę, nie oznacza, że tam jest coś lepszego, bardziej bezpiecznego i pewniejszego niż tam, gdzie wy zmierzacie. Nie bójcie się myśleć, zadawać sobie pytań i analizować samych siebie, nie tylko na płaszczyźnie doświadczeń życiowych, ale też na płaszczyźnie określania swoich potrzeb oraz doboru produktów, którymi się otaczacie. Jeśli przemyślicie ten temat, zauważycie, w jak wielu aspektach życia, nawet w dziedzinach sztuki funkcjonuje to pojęcie. Bardzo często ludzie słuchają czegoś, ponieważ inni tego słuchają, często wybierają dany film, ponieważ inni go wybrali „przecież już 1000000 ludzi obejrzało go w przeciągu tygodnia, a ja jeszcze nie”. Nie zawsze jednak oznacza to, że ten film jest dobry. Nim wybierzecie się do kina lub kupicie płytę, której chcecie posłuchać, zapoznajcie się z tematem i sprawdźcie, czy jest to coś, co zasługuje na waszą uwagę.
Aby nie popadać w paranoję i nie iść z duchem coraz mocniejszych grup „internetowych rebeliantów” występujących przeciwko całemu światu, jestem zobowiązany napisać Wam o dobrych aspektach „kolorowych reklam”. Często reklamują one wartościowe produkty, w pełni funkcjonalne, którym naprawdę warto się przyjrzeć. Nie raz sprawdzając rzetelność opisu danego produktu, szukałem błędu i nie dopatrzyłem się go. Najważniejsze mieć otwarte oczy i świadomie wybierać, wtedy nie damy się naciągnąć. Myśl, z która chce Was zostawić dzisiaj jest bardzo prosta. Nie bójcie się iść pod prąd, nikt nie wie lepiej niż wy sami, czego potrzebujecie, jaki kolor lubicie, jaką długość rękawa, a jaką muzykę… Traktujcie reklamę jako informację, że dany „produkt” istnieje, ale nie podążajcie ślepo za nim. W dobie internetu wystarczy dosłownie chwila, by w jakiś sposób ograniczyć ryzyko zakupu „bubla”.


Na sam koniec lekko komiczny przykład. Widzisz reklamę nowego samochodu, jest piękny, wprost doskonały. Grupa znajomych: dwie piękne kobiety, dwóch cudownie wysportowanych facetów przemierza nim bezkres pustyni, jadąc w stronę zachodzącego słońca. Szerokie uśmiechy, wiatr we włosach, muzyka z 12 głośników niezawodnego systemu audio. Super, prawda?

Czy to oznacza, że jak kupię ten samochód, to mój przyjaciel będzie miał idealną sylwetkę i przestanie wpierdzielać hot dogi na stacji :) A moje przyjaciółki będą seks bombami z idealną opalenizną? Czy to oznacza, że będę w ogóle miał przyjaciół?? hmmm, NIE ! Jedyne, co będę miał to ten samochód, który okaże się bublem lub w tym dobrym przypadku godnym zaufania, doskonale wyglądającym i trwałym „stalowym kumplem” na lata, ale nie zmieni on kompletnie nic. Mam nadzieje, że tym przykładem zasiałem małe ziarenko w Waszej głowie, które zaowocuje bardziej świadomym postrzeganiem „kolorowych reklam”, które niestety tylko na moment i tylko „wirtualnie”  kolorują Nasze życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Xmysli , Blogger