Temat lęku przed samotnością towarzyszy nam wszystkim bez
wyjątku. Każdy z Nas na różnych etapach życia boi się zostać samemu. Wiele lat,
miesięcy i dni doświadczałem tego uczucia. Starałem się je przeanalizować,
poskromić, skontrolować i cóż - jest to raczej niemożliwe.
Skoro nie da się tego pozbyć, nie da się też tego ujarzmić,
to trzeba się z tym zaprzyjaźnić. Zaprzyjaźnić się z samotnością? Czy On do
końca zwariował?
Może zwariowałem, ale w tym szaleństwie naprawdę jest
metoda. Kiedy żyjemy w ciągłym biegu, szkoła, praca, zobowiązania chociażby
względem naszych przyjaciół czy rodziny, przyzwyczajamy się do życia w grupie.
Inaczej mówiąc - w stadzie. Pod rygorem presji czasu i zadań. W momentach,
kiedy zostajemy sami ze sobą, coś zaczyna się zmieniać. Zadajemy sobie dużo
pytań, ciężko znaleźć nam na nie odpowiedzi, a każda kolejna myśl goni poprzednią.
Mieliście tak kiedyś? Założę się, że tak.
Nie ukrywajmy, że nie jest to łatwe, kiedy nie mamy kogo się
poradzić, a głowa nie chcę przestać myśleć. Tutaj zaczyna się cała historia. Co
jeśli, nasza głowa nie przestaje zadawać nam pytań, w jakimś celu? Co jeśli
chce na moment nas zatrzymać i pomóc nam zrozumieć, co jest dla Nas ważne, a co
nie?
Może warto jednak poświęcić sobie samemu trochę czasu?
Oczywiście, że warto. Nikt nigdy nie zrozumie Nas lepiej niż My sami. Jeśli
chcecie odkryć się przed kimś, musicie najpierw poznać samych siebie, a nie da
się tego zrobić lepiej niż korzystając z „samotności”. Nie bójcie się zadawać
sobie pytań. Nawet jeśli nie znacie odpowiedzi, dajcie sobie czas. Rozwiązania
przyjdą. Jeśli nie dzisiaj, to jutro. Samotność generuje też bardzo często
przypływ wspomnień. Jeśli są to pozytywne chwile, to super. Jeśli te negatywne,
jest już gorzej.
Wspomnienia lubią do Nas wracać szczególnie te złe. Właśnie
w takich momentach, kiedy jesteśmy sami, kiedy nie mamy gdzie przed nimi uciec.
Mówi się: „Przestań żyć przeszłością, zapomnij o niej”. Uhmmm... jasne, żeby to
było możliwe :). Nie da się zapomnieć, nasz mózg jest troszkę jak twardy dysk,
zapisuje na nim wszystko - informacje, które chcemy zachować, ale też „wirusy”,
które rozwalają nasz poukładany system od środka. Tutaj kolejny raz z jedyną
pomocą przychodzi nam „wewnętrzny spokój”, który pomaga nam wydobyć
doświadczenie i naukę, z każdego popełnionego błędu, ze wszystkich złych
wspomnień.
Kontrola własnych emocji to podstawa. Jeśli nauczycie się
panować nad nimi, wiele rzeczy stanie się prostsze. Musicie sobie uświadomić,
że tak jak na świat przychodzimy sami, tak sami z niego odchodzimy, każdy
inaczej, ale każdy sam. Dlaczego napisałem to właśnie w tym momencie? Ponieważ
z tego zdania możemy wyciągnąć daleko idące wnioski. Przed samotnością nie da
się uciec, nie da się jej wyeliminować z życia, to integralna rzecz przypisana
do naszego bytu na ziemi. Znam wiele przypadków ludzi, którzy zostając na
dłuższy moment sami, czy to bez partnera/partnerki, czy bez przyjaciół,
znajomych, na gwałt szukają czegokolwiek, by tylko uciec przed tym stanem.
Często np. imprezują, wychodzą totalnie z przypadkowymi ludźmi, szukają każdego
możliwego sposobu, aby pozornie się uwolnić od tego uczucia. Zadajmy sobie
pytanie po co? Ile razy zdarzyło się tak, że nasz lęk przed byciem samotnym
popychał nas do zawierania znajomości dla nas toksycznych, złych, takich, z
których potem ciężko było się uwolnić, albo które raniły Nas do żywego. Ile
razy wybieraliśmy nieodpowiedzialnie środowisko, w którym chcieliśmy spędzać
czas tylko po to, by nie spędzać go za dużo samemu? Wiele razy, niestety
zbyt wiele.
Z doświadczenie wiem już, że kiedy przychodzą długie chwile,
w których jestem tylko ja i moje cztery ściany nic złego mi się nie stanie. Wręcz
przeciwnie, przegadam sam ze sobą kilka spraw, czasami dojadę się do dna tylko
po to, aby się z niego odbić. Czasami zwyczajnie zamykam oczy i marzę o
rzeczach, które chciałbym zrobić. Ta swoistego rodzaju „medytacja” bywa bardzo
inspirująca, potrafi poukładać w głowie, pomaga pozbierać myśli. Oczywiście nie
jestem typem samotnika i nie wiele takich osób znam szczerze mówiąc, ale lepiej
„zaprzyjaźnić się” z uczuciem samotności, niż przebywać w gronie ludzi na siłę
tylko po to, by jej nie doświadczać. Będąc bardziej poukładanymi w środku,
szukamy poukładanych ludzi do budowania relacji. Żyjąc chaotycznie, idąc za
targającymi nami emocjami, to nie my wybieramy środowisko życia, a ono wybiera
Nas.
Jest taki utwór, który uwielbiam „List do M.”. Padają tam takie
słowa: „Samotność to taka straszna trwoga, ogarnia mnie przenika mnie…..”. Totalnie
prawdziwe stwierdzenie. Nie da się tego opisać lepiej. Ona nas przenika,
dociera do każdego miejsca w naszej głowie i sercu, ogarnia Nas w całości.
Nauczmy się z nią żyć inaczej może Nas doprowadzić na skraj szaleństwa.
Pozwolę sobie teraz na jeszcze jeden wątek w zakresie tego
tematu. Kiedyś mój dobry znajomy, podczas jednej z rozmów powiedział mi: „Stary,
zazdroszczę ci”. Zapytałem go: „Niby czego?”. „Bo ja nie miałem takich warunków
jak Ty, wychowałem się z innymi ludźmi, moje środowisko to sami alkoholicy,
ćpuny i imprezowicze. Zamiast kiedyś realizować swoje pasje, to ja żyjąc z nimi,
nie miałem szans, aby się rozwijać.” Odpowiedziałem w prosty sposób,
parafrazując jeden z moich ulubionych cytatów: „You just know my name, not my
story” - znasz mnie tylko na pozór, nie masz pojęcia, ile musiałem poświęcić,
by móc realizować siebie. Zadałem mu pytanie: „To skoro chciałeś być inny,
czułeś, że to nie dla Ciebie, to dlaczego nie robiłeś tego, co kochasz?”. Odpowiedział:
„Bo bałem się, że zostanę sam”. No właśnie, ta odpowiedź daje nam obraz
sytuacji. W tym momencie powiedziałem ostatnie zdanie: „Ja do dzisiaj się boję,
ale staram się z tym żyć”.
Fakt faktem, los nie rozdaje równo. Sam doskonale to
rozumiem. Nie miałem „sterylnych” warunków życia i do dzisiaj ich nie mam. Nie
raz przeklinałem swój los, patrząc jak inni mają lepiej. Mówiłem: „Oni mają
możliwości, ja ich nie mam. Oni mają kasę, ja jej nie mam. Oni mają znajomych,
ja ich praktycznie nie mam”. Ale co to zmieni do cholery. Kompletnie nic. Przestańmy
patrzeć na to, co mają inni (tylko oni wiedzą, czy z tym są szczęśliwi).
Patrzmy na to, czego my pragniemy i czy to wystarczy, aby poczuć szczęście.
Życie to nieustanne poszukiwanie, wzloty i upadki, bycie w
„stadzie”, a w kolejnej sekundzie „całkiem samemu”. Mimo to życie jest
najwyższą z wartości, jakie mamy. Największym prezentem, jaki mogliśmy dostać.
Jeśli boisz się być samotny od czasu do czasu i nie nauczysz się panować nad tą
emocją, jest bardzo duża szansa, że kiedyś zostaniesz całkiem samemu w swoim
życiu. Paradoksalnie prawdziw. Umiejętnie dobieraj ludzi, którym pozwalasz mieć
na siebie wpływ, bo przecież ich strata przyniesie ci dłuższą chwilę samotności.
Zbyt długa chwila w takim stanie nikomu z Nas nie jest potrzebna, tylko ta
relatywnie krótka może być dla Nas lekarstwem, a nie trucizną.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz